Rzadko piszę z braku czasu. Za nami kolejny weekend, który ja w pełni spędziłam w szkolnej ławie, a w domu urzędowała Lena z tatusiem. Na szczęście w tym tygodniu w końcu będę miała czas odrobinę odpocząć, ponieważ mąż z racji anginy wylądował na l4. Nie ukrywam, że tego było mi trzeba. Nasz czas ostatnio ograniczał się do robienia wszystkiego w pośpiechu po pracy męża, trzy weekendy pod rząd spędziłam w szkole więc nie odpoczęliśmy, a teraz w końcu mamy chwilę dla siebie. W międzyczasie przygotowujemy się do zimy na zasadzie prania/ czyszczenia płaszczy, golenia i prania grubych swetrów itd. Lena do zimy przygotowana w 100%, śpiwór w wózku przypadł jej do gustu więc teraz na spacerkach jej ciepło ;).
Żeby nie było tak kolorowo nie śpimy prawie wcale przez wychodzące zęby. Sytuacja doszła do tego stopnia, że Lena przyjmuje posiłki tylko zimne, wszystko co ciepłe powoduje płacz. Budzi się średnio co godzinę. Zdarza jej się wymiotować i ogólnie jest bardzo rozdrażniona. Strasznie mi jej szkoda. Mam nadzieję, że wyjdą jak najszybciej i mała w końcu odetchnie.
W dziecięcych 'mebelkach' doszło do wymiany, ale o tym w następnym wpisie ;)
A dziś zostawiam was ze zdjęciami z ostatniego rodzinnego spaceru po lesie ;)
Pozdrawiamy ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz