Można by rzec 'nienawidzę poniedziałków', ale odkąd w naszym życiu jest Lena to nie ma dnia, którego byśmy nie lubili. Piszę tego posta pomiędzy porządkowaniem sterty Leny ubrań, a gotowaniem obiadu.
Za nami weekend na wariackich papierach - w piątek zapraszaliśmy dziadka i babcie na chrzciny, w sobotę byliśmy na ślubie cioci Darii i wuja Emila połączonym z chrztem Antosia, niestety ze względów finansowych nie mogliśmy uraczyć ich naszym towarzystwem na przyjęciu, ponieważ mamy w najbliższym czasie 5(!) wesel w bliskiej rodzinie, a po drodze chrzciny naszej królewny. Ze ślubu pojechaliśmy na 5 urodziny mojego chrześniaka, a Leny braciszka ciotecznego. Na imprezie dla Leny było zdecydowanie za głośno była trochę rozdrażniona, ale za to ile było ciotek do 'bawienia'. Wczoraj odwiedziły nas ciocie z Poznania niestety bez Hani, która była z babcią, potem zakupy i spacerek nad wodą. Weekend wypełniony milionami uśmiechów naszej córki, która jest bardzo aktywnym dzieckiem.
Zdjęcia ze spacerku
Pozdrawiamy ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz